Wywiad pod pretekstem

Poziom wyszczepienia przeciwko brodawczakowi w wysokości 60% to osiągalny cel

O tym, dlaczego kampanii szczepień przeciwko HPV nie można oprzeć wyłącznie na lekarzach, w rozmowie z Iwoną Dudzik mówi prof. dr hab. n. med. Jacek Wysocki, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii

Medium 9169

Medical Tribune: Szczepienia przeciwko HPV (Human papillomavirus) – refundowane, ale nieobowiązkowe − dla 12- i 13-latków rozpoczynają się w czerwcu, ale wciąż brakuje szczegółów na ten temat, nie ma kampanii informacyjnej. Czy przed wakacjami czeka nas falstart?

Prof. Jacek Wysocki: Trudno jednoznacznie stwierdzić, ponieważ sytuacja w poszczególnych miejscowościach jest różna. Szczepienia przeciwko HPV na świecie znane są od ok. 10 lat. W Polsce programy tych szczepień realizowało wiele lokalnych samorządów. Największą akcję prowadził Wrocław. Tam nie trzeba każdemu tłumaczyć, co to jest szczepienie przeciwko HPV. Ale są regiony, w których ludzie tego nie wiedzą, hasło „HPV” nic im nie mówi. Na pewno potrzebna jest tam bardzo szeroka edukacja. Oczywiście to wymaga pracy i przygotowań. Ale mamy dobre wzorce, m.in. z Wielkiej Brytanii, gdzie nowo wprowadzanemu szczepieniu towarzyszy cały plan: jak przygotować edukację, promocję i całą organizację.

MT: Programy profilaktyki realizowało 125 polskich miast. Ponadto od listopada 2021 r. obowiązywała 50-procentowa refundacja na szczepionkę. W wyniku tego zaszczepiono mniej niż 10% młodzieży. Czy jest szansa, że obecnie, gdy szczepienia będą refundowane, ale nieobowiązkowe, wyniki się poprawią?

J.W.: Na pewno tak. Tylko nie oczekujmy, że odsetek zaszczepionych wzrośnie miesiąc po wprowadzeniu szczepienia. Ono nie jest obowiązkowe, ludzie sami muszą się o nie upomnieć. Doświadczenia z takimi szczepieniami pokazują, że niekiedy potrzeba roku, dwóch solidnej pracy, żeby akcja się rozkręciła. Pamiętam, jak przed laty wprowadzaliśmy do kalendarza szczepienie przeciwko HIB (Haemophilus influenzae B). Wtedy bardzo szybko stało się ono obowiązkowe. Ludzie byli zaskoczeni, nie wiedzieli, co to jest ten HIB, musieliśmy im tłumaczyć. W przypadku dobrowolnej immunizacji przeciwko HPV zadanie będzie utrudnione. Wiele będzie zależało od aktywności lekarzy rodzinnych. Powinni oni przypominać swoim pacjentom, że mają taką możliwość.

MT: Dotychczas sklasyfikowano ok. 200 genotypów HPV, z tego 14 uznaje się za genotypy wysokiego ryzyka rozwoju zmian nowotworowych. Około 70% nowotworów szyjki macicy na świecie jest wywoływanych przez HPV 16 i 18. Jaka jest epidemiologia dotycząca typów HPV dominujących w Polsce i jakie z tego płyną wnioski odnośnie do rekomendowanej szczepionki?

J.W.: W rachubę wchodzą dwie szczepionki. Pierwsza to 2-walentna przeciwko 2 typom wirusa brodawczaka, które najczęściej wywołują raka szyjki macicy − 16 i 18. Druga to szczepionka 9-walentna, która oprócz tych 2 typów uodparnia jeszcze na 5 innych, których procentowy udział w zakażeniach szyjki macicy jest znacznie mniejszy. Dodatkowo chroni ona jeszcze przed 2 kolejnymi typami wirusa, które nie odpowiadają za raka, natomiast powodują kłykciny kończyste narządów płciowych. Nie przekształcają się one w nowotwór, ale są dokuczliwe dla pacjenta i wymagają usunięcia.

Która szczepionka będzie wybrana? O tym zdecyduje gremium przetargowe, na podstawie analiz farmakoekonomicznych i oferty producentów. Faktem jest, że szczepionka 2-walentna może pokrywać w Polsce ponad 70% wirusów, które wywołują zakażenia szyjki macicy, czyli bardzo dużo. Z kolei szczepionka 9-walentna zapewnia o 10-12% większe pokrycie. Bez względu na to, która będzie wybrana, najważniejsze jest to, że szczepienie w ogóle pojawiło się w kalendarzu i to, żeby było promowane. Pamiętajmy, że szczepienia będą finansowane w ramach programu onkologicznego i chodzi tu głównie o zapobieganie rakowi szyjki macicy. Preparat nie jest wybierany na stałe. Co roku odbywają się przetargi, preparaty refundowane mogą się zmieniać.

MT: Konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej, prof. dr hab. n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas, zwróciła niedawno uwagę, że proaktywną postawę wykazuje mniej niż 50% medyków. To znaczy, że tylko jeden lekarz na dwóch proponuje szczepienie. Dlaczego?

J.W.: Jedną z przyczyn jest to, że profilaktyka to zajmowanie się człowiekiem zdrowym. W natłoku codziennej pracy terapeutycznej lekarza rodzinnego schodzi to na drugi plan. Poza tym już sama realizacja szczepień obowiązkowych jest poważnym wyzwaniem. Tym bardziej przekonywanie niezdecydowanych do szczepień nieobowiązkowych, odpowiadanie na pytania i wyjaśnianie wątpliwości to zadanie, na które medykom po prostu brakuje czasu. Mam wrażenie, że te 50% lekarzy, którzy znajdują czas, to ci bardzo lubiani przez pacjentów. Wtedy rozmowa może być krótka i to wystarczy, by zachęcić do szczepień.

MT: Jak można wspomóc lekarzy rodzinnych?

J.W.: Błędem byłoby oparcie akcji szczepień przeciwko HPV wyłącznie na nich, bo nie są w stanie tego zrobić w pojedynkę. Konieczna jest edukacja − inna skierowana do rodziców, inna do młodzieży. Wiedzę muszą mieć także nauczyciele, ponieważ uczniowie będą ich pytać, dlaczego mają iść na to szczepienie. Dużą rolę edukacyjną, poza lekarzami rodzinnymi, odgrywają pielęgniarki i położne, bo kiedy na rozmowę z lekarzem jest mało czasu, rodzice zwykle zwracają się o opinię do pielęgniarki. One też muszą być przygotowane, bo nie wszystkie mają doświadczenia z tym szczepieniem.

MT: Czy personel medyczny będzie edukowany w zakresie umiejętnej komunikacji podczas szczepień?

J.W.: Być może w przyszłości tak, na razie nic mi o tym nie wiadomo.

MT: Jak rozmawiać, aby przekonać rodziców i młodzież do korzyści ze szczepień?

J.W.: Trzeba najpierw rozpoznać, z czego wynika wahanie rodzica. Przyczyny mogą być różne. Część rodziców pyta, czemu szczepimy 12-, 13-latków na chorobę związaną z aktywnością seksualną. Trzeba im wyjaśnić, że właśnie o to chodzi, żeby zaszczepić dzieci i młodzież, które jeszcze nie miały kontaktów seksualnych, aby ubiec HPV. Czasem rodzice uważają, że lepiej poczekać. To nie jest dobry pomysł, bo naraża młodzież na zakażenie. A kiedy to już się stanie, skuteczność szczepienia znacznie spada. Rodzice pytają też często o bezpieczeństwo tego szczepienia. Mamy na ten temat dużo danych, bo szczepienia te na masową skalę trwają w wielu krajach i okazały się bardzo bezpieczne. Wiemy też dokładnie, jakie działania niepożądane mogą się pojawić. Ludzie pytają także o skuteczność tych szczepień. Na ten temat również mamy wiedzę zarówno z badań klinicznych, jak i z obserwacji już po wprowadzeniu szczepień na masową skalę.

Jest pewna grupa rodziców, którzy mimo tych wyjaśnień z jakichś powodów mówią „nie” szczepieniom, zapobiegającym przecież przenoszeniu się zakażeniom drogą płciową, i nie decydują się zaszczepić dzieci.

Medium 9170
Do góry